Czym jest piractwo i jakie ma skutki – także dla Ciebie

Gdy ktoś pobiera pliki nielegalnie i czyta za darmo, to tak jakby ukradł egzemplarz książki z księgarni. Dlaczego tego nie czujemy? Ponieważ zbudowaliśmy sobie narrację, która usprawiedliwia nasze postępowanie. Oto, co się na nią składa:

„Okraść wydawcę to co innego, niż okraść człowieka”.

„Jedno pirackie pobranie nikomu nie zaszkodzi”.

„Lepiej być cwaniakiem niż frajerem, który płaci za to, co jest za darmo”.

„Udostępnianie plików to promocja autora”.

„Nielegalne czytanie to też czytanie, więc trzeba się cieszyć, że ludzie w ogóle czytają, gdy czytelnictwo upada”.

To nie są rzeczowe argumenty, lecz zwykła racjonalizacja. Ten, kto wrzuca audiobook do sieci; kto pobiera nielegalny plik z książką, przywłaszcza sobie cudzą własność. Pewnie tego nie czuje, bo to takie bezosobowe, takie nic nieznaczące. Poza tym wszyscy to robią. No właśnie. Dlatego uszczerbek twórcy jest tak duży.

Zanim pobierzesz darmowy plik, zastanów się. Jeśli jest to książka, którą można kupić w serwisach oferujących e-booki, takich jak Legimi, Publio, Woblink czy Virtualo, to darmowa wersja jest zwykle nielegalna. Jeśli pobierzesz ją z nielegalnego źródła, złamiesz prawo. Jeśli wrzucisz legalnie nabyty egzemplarz do sieci, również złamiesz prawo. Dlatego warto oprzeć się pokusie pobrania książki z wątpliwego źródła. Każda transakcja w sieci zostawia ślad, a Ty powiększasz grono ludzi o „mentalności pirata” i narażasz się na konsekwencje prawne.

Duża skala piractwa sprawia, że autorzy otrzymują mniejsze wynagrodzenia, a wydawcy są zmuszeni podnosić ceny książek. Z powodu piractwa wydawanie niektórych książek staje się nieopłacalne. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego poczytne serie nie są kontynuowane? Dlaczego tak trudno znaleźć wydawcę dla swojego debiutu? Dlaczego wielu fachowych książek nie ma po polsku? Odpowiedź jest prosta: wszystko można znaleźć w Internecie.

I dlatego wszyscy płacimy za piractwo.